niedziela, 7 marca 2010

nowak


Jeśli czasem zdarza mi się tracić wiarę w scenę hardcore punk w tym kraju to ludzie tacy jak Łukasz swoją postawą szybko przypominają mi, że nie jest jeszcze tak tragicznie jak mi się wydaję. Ten typ to nie tylko zajebisty kumpel, ale też gość, który chyba najbardziej popycha mnie do działania we wszystkim czego się podejmuje. (fot. Maradi)



1. Łukasz ponieważ nie wszyscy Cię rozpoznają przedstaw się i powiedz jak to się stało, że trafiłeś do tego całego hardcore’a ?

Serio, nie wszyscy? hehee... filmoholik, maniak muzyki wszelkiej, ze wskazaniem na jej ciemną stronę i agresywniejsze rejony, koneser urody nastoletnich dziewcząt, kawaler. Przygoda z hc zaczęła się dość wcześnie. Będąc młodocianym metalowcem byłem kompletnie znudzony kiedy co drugi koleś, któremu przybiłeś piątkę przy okazji jakiegoś wyjazdu czy imprezy przedstawiał ci się jako Bariel albo Czarny, mimo, że był rudy albo miał hery jak Jeff Hanneman. Zacząłem coraz uważniej przyglądać się scenie punk i regularnie jeździć do pobliskiego Rzeszowa na imprezy z cyklu "Ost Front" gdzie udało mi się wtedy zobaczyć takie kapele jak Inkwizycja, Ahimsa, Wiwisekcja, Dezerter, Confusion, kraśnickie Placebo i mnóstwo innych. Grywał tam też wtedy Smar SW, którego nienawidziłem, bo muzyka była chujowa i byli dla mnie zbyt dekadenccy, a nie tego w punk rocku szukałem. Kiedy moja ówszesna dziewczyna miała studniówkę ja wybrałem koncert Kolaboranci, żeby przejechać się "Pociągiem do Hollywood", hehee... Zacząłem poznawać ludzi, bo akurat kontaktową osobą byłem zawsze, i wsiąkłem w to bez reszty natychmiast. To był początek lat 90tych. Z czasem na gigi zaczęliśmy ruszać się dalej - Kraków, Zakopane, no a potem to już Poznań i jego złote lata. Wsiadało się w pociąg w Rzeszowie o 19, a lądowało w stolicy Wielkopolski na 5 rano i trzeba było przezipować do wieczora. Nie potrafię sobie przypomnieć gigu, który nie byłby tego wart !

2. To o czym wspomniałeś początek lat 90tych Rzeszów i okolice z jednej strony tworzy się scena straight edge hardcore z drugiej prężnie działa Smar SW serwujący młodzieży z żaglami na głowach teksty takie jak "skateboard" czy "nie ma piwa", w których w kilku wersach przedstawia hardcore jako zabawę i beztroskie spędzanie czasu. Historia pokazała jednak coś zupełnie innego, ale chciałem Cię zapytać czy wówczas konflikt pomiędzy punkowcami a dzieciakami jeżdżącymi na deskach i stroniącymi od używek był w Twojej okolicy wyraźnie zaznaczony czy pozostał jedynie w sferze tekstów w/w zespołu ?

Nigdy nie czułem jakiejś jawnej, otwartej niechęci. Nie było raczej wzajemnych antagonizmów, może dlatego, że to było dość małe środowisko i nawet jeśli nie znaliśmy się osobiście to mieliśmy wspólnych znajomych i bzdury rozchodziły się po kościach. Docinki i żarty. Nigdy nic ponad to. Stradoom Terror, który był w tamtych czasach w opozycji do sceny sxe i atakował ostro Hardline to moi koledzy po dziś dzień. Lubimy się.

3. Mieszkasz w Kolbuszowej, mieście, które w swoim czasie znane było z dużej ilości dzieciaków zajaranych hardcore i straight edge jak to wygląda w obecnej sytuacji ?

W czasach kiedy nie było internetu i błyskawicznej szansy na wymianę informacji, a zamiast tego załatwiał to pocztowy gołąb chyba wszystko zbyt łatwo urastało do rangi mitu i tak było podejrzewam i w tym przypadku, choć z drugiej strony na pewno tych zajaranych dzieciaków, zważywszy na to jak małym miastem jest Kolbuszowa, było całkiem sporo. Z samym Straight Edge identyfikowało się zwykle kilkanaście osób, a summa summarum otarło się o to pewnie blisko setka. Mieliśmy jeden zajebisty fanzine "Second Front", którego chyba czwarty i ostatni, numer ukazał się w nakładzie kilku tysięcy sztuk (sic!) i wtedy rządził. Był też bardzo dobry, ale niespełniony zespół Use Your Head (przez jakiś czas napewno cały skład sxe). Po personalnych roszadach zmienili nazwę na Shepherd. Dziś - jakby to powiedział młody Fakir - hardcore jest u nas w odwrocie, a sxe dzieciaki można by policzyć na palcach jednej ręki. Reszta się sprzedała i ja od zawsze tak zwykłem to nazywać. Trudno. Karawana jedzie dalej. Pokochano tu hip-hop i ziele. Polski standard.

4. Jednak w momencie kiedy organizujesz koncert potrafi pojawić się całkiem spora liczba osób ?

Przede wszystkim gigi robimy dość rzadko, 2-3 w roku, a że niewiele się tu w okolicy dzieje to "More Than Music" staje się dobrą okazją, by raz na kilka miesięcy ruszyć dupsko. O dziwo miejscowym jest trudniej, niż tym, którzy mają do nas po 150-200 kilometrów, a czasem i nawet dużo więcej. Przywykłem. Kolejna rzecz - kiedy już się za to zabieramy to na 100%. Przykładamy się do promocji i każdego organizacyjnego szczegółu. Wychodzę z założenia, że jeśli kapela tłucze się do nas (dla niektórych pewnie do Polski klasy "B") w vanie ileś tam godzin, najczęściej wyłącznie za zwroty kosztów podróży, potem wylewa z siebie w jebane wiadro potu na scenie to zasługuje przynajmniej na porządny posiłek i godne warunki do odpoczynku po tym wszystkim. Bardzo o to dbamy. Niech każdy taki wieczór to będzie małe święto dla nas wszystkich. Wpadnij, posłuchaj dobrej muzyki, kup płytę, zina, weź ulotkę o wegetarianizmie. Wróć do domu i zacznij zadawać sobie pytania. "MTM" ma inspirować i dawać nadzieję.

5. Jeździsz na koncerty od wielu lat, masz styczność z naprawdę wieloma osobami powiedz co zmieniło się na przestrzeni tych wszystkich lat w Twoim odczuciu w mentalności ludzi identyfikujących się ze sceną hardcore ?

Scena hardcore zmieniła się tak jak zmieniła się mentalność całego pokolenia młodych ludzi. Jest inaczej. To na pewno. Młodzież jest rozpieszczona, wygodna i niektórzy próbują zwrócić na siebie uwagę za wszelką cenę. Jest ogólnodostępne forum i bycie tam aroganckim jest naprawdę łatwe. Tego nie lubię. Łapanie za słowa i relatywizowanie wszystkiego jak leci. Tego nie lubię jeszcze bardziej. Poglądy i idee niestety straciły mocno na znaczeniu. Dzięki temu, że jest dziś na wielu płaszczyznach łatwiej scena nabrała rozpędu i jest dużo, dużo większa. Kiedyś na gigach znaliśmy się ze sobą prawie wszyscy. Teraz to nie do pomyślenia. Z drugiej strony nie chciałbym tego wartościować i oceniać, bo ja czuję się tutaj tak samo dobrze dzisiaj jak 15 lat temu. Znalazłem dla siebie niszę i trzymam się kilku ważnych i elementarnych dla mnie rzeczy.


6. Czy te ważne elementarne rzeczy to straight edge i weganizm ?


Napewno. To spora część mnie samego. Jestem sxe od 18 lat, a z jedzenia mięsa zrezygnowałem jeszcze wcześniej. Zostaję przy tym. Ale hc nauczył mnie czegoś jeszcze. Mianowicie umiejętności cieszenia się z drobnych, wydawałoby się, prozaicznych rzeczy i patrzenia na otaczający mnie świat z tej specyficznej perspektywy. Trudno o tym mówić, bo jeśli nie jesteś hc i nie siedzisz w tym po uszy to za chuja wafla tego nie zrozumiesz.

7. Od kilku ładnych lat prowadzisz w Kolbuszowej sklep muzyczny, nie masz czasem wrażenia, że dzieciaki bez względu na to czy jest to hardcore, metal, punk czy cokolwiek innego wolą nakupować sobie koszulek kreując w ten sposób swój image zamiast dobrej płyty - dobrego zespołu ?

Bez wątpienia tak właśnie jest, ale z drugiej strony to technologia i powszechny dostęp do darmowej muzyki pchnęły to w tę stronę. Skoro to ona sama w sobie jest dla większości najważniejsza to bez znaczenia, w jakiej formie dobija się ona do twoich bębenków słuchowych. Nie potępiam tego. Jeśli popatrzeć na to jednak w kontekście sceny hc to nawet jeśli nie masz zwyczaju kupowania płyt to wybierz się na gig od czasu do czasu, zapłać za bilet, a nie wpierdalaj się przez okno w kiblu i kup koszulkę kapeli, którą szanujesz zamiast wydawać całą kasę na browar. Każdy taki drobiazg pozwala utrzymać ją ciągle przy życiu. Mój sklep, z w/w powodów, stał się już niemal stricte odzieżowym - skate, hip-hop itp. Wiadomo, o co chodzi.

8. Elementem nieodłącznie kojarzonym z Twoją osobą, o który wprost nie mogę nie zapytać jest legendarna czapka Earth Crisis, dlaczego nie zdecydujesz się uśmiercić jej na jakimś dobrym koncercie ?

Każdy z ostatnich gigów Pain Runs Deep miał być zarazem jej ostatnim, ale ta franca się nie daje i dalej ze mną jest na dobre i na złe, hehee... To talizman. Kupiłem ją jakoś w 95 roku przez mailorder Victory rec. Ostatnio ktoś wystawił prawie nówkę na Ebay, ale dowiedziałem się o tym zbyt późno. Zdradzę Ci sekret - od lat nie widziała wody i mydła, więc jeśli z Ciebie czyścioch to lepiej nie stawaj obok mnie na gigu albo w MPK-u.

9. Jak duze znaczenie ma dla Ciebie reaktywacja takich starych zespołów jak Pain Runs Deep ? Zespołów, dla których tak jak w przypadku w/w kapeli jesteś gotowy na kilka dni zrezygnować z pracy i jechać w trasę. Czy chciałbyś zobaczyć jeszcze jakiś zespół ze "starych czasów" na scenie ?

Z Pain Runs Deep sytuacja jest szczególna, bo to moi przyjaciele. Uwielbiam spędzać z nimi czas i patrzeć na nich gdy są na scenie to przyjemność. Jeśli tylko będą jeszcze kiedykolwiek tak mili i zaproponują mi wspólny wyjazd to bez chwili zastanowienia jebnę sklepem, spakuję manatki i ruszę w drogę. Szczerze, nie ekscytują mnie raczej powroty starych kapel. Odgrzewany kotlet rzadko kiedy dobrze smakuje, a czasem to i murowana niestrawność. Na pewno są zespoły, o których mogę powiedzieć, że bardzo żałuje, że nie dane było mi zobaczyć ich live: Strife, Strongarm, Outspoken, Focused, Birthright, Focal Point, Canon, Shield, Insted to na pewno kilka z nich, ale niekoniecznie chciałbym by się zeszli i próbowali wskrzeszać coś co zdechło wiele lat temu. Fajnie czasem oglądnąć się z rozrzewnieniem za siebie, ale nie zapominajmy o tym co tu i teraz, pełno nowych, wartościowych kapel. W Polsce i wszędzie indziej. Zajebiście podoba mi się to co w tej chwili dzieje się w Ameryce Południowej, ze wskazaniem na Chile. Ogromnie zasmuciła mnie niewyobrażalna tragedia jaka teraz dotknęła ten kraj. Życie czasem bardzo dokucza. Fukk. Jest jeszcze Ukraina i rosnąca w oczach scena - Aspire, Still, Conclusion itd.

10. Posiadasz prawdo podobnie największą kolekcję zdjęć z koncertów hardcore w latach 90tych ! Robiąc te zdjęcia interesowałeś się fotografią czy pstrykałeś je po prostu przy okazji będąc na koncercie ? Można liczyć, że zbierzesz je wszystkie do kupy, poskanujesz i opublikujesz choćby w internecie ?

Z tą kolekcją to kolejny mit. Przesadzasz. Wygląda to tak, że jest tego kilkaset fot z kilkunastu gigów, może ciut więcej. Mają one jednak historyczną wartość choćby z tego względu, że w tamtych latach na koncertach nie pstrykał prawie nikt. Byłem jednym z nielicznych, który je robił. Część z nich, nawet przy dzisiejszych standardach, wydaje się całkiem okej. Jarały mnie bardzo zdjęcia live starych kapel, zazwyczaj zza oceanu. Docierały do nas kserówki z zagranicznych zinów i waliłem pod nie konia, że cho cho... Chciałem mieć pamiątkę z tych, które samemu udało mi się zobaczyć na żywo. Stąd zajawka. Po każdej takiej wyprawie mama, pukając się w czoło, pytała mnie - "po co ci tyle tych zdjęć skoro wszystkie wyglądają tak samo i na żadnym cię nie ma?". Nie umiałem jej odpowiedzieć. Moja robota zdobi wydawnictwa Sunrise, PRD, Counterweight i przynajmniej kilka fanzinów. Miło mi z tego powodu. Potem, kiedy zobaczyłem tych wszystkich profesjonalistów z obiektywami jakby chcieli oglądać przez nie źródła wody na Marsie dałem sobie spokój i ustąpiłem im miejsca przy scenowych odsłuchach. Niedawno klisze, które udało mi się znaleźć odkurzyłem, w punkcie foto wywołałem i zgrano mi to na płytę DVD. Efekt jest więc znowu dostępny dla każdego zainteresowanego.

11. Dzięki za wywiad !

To ja dziękuję za zainteresowanie moją skromną osobą i rozmowę. Szczerze.
Bądźcie wegetarianami! Od zaraz. Nie szukajcie wymówek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz